Sprawa prosta z pozoru. Wydaje się, że reguły są z góry ustalone. Czy jednak jest tak naprawdę? Kto płaci na randce? Chłopak czy dziewczyna?
Oczywiście wszyscy zgodnie krzykną – chłopak. W porządku. Na pierwszej randce, szczególnie jeśli na nią zapraszał, jest to jak najbardziej w dobrym guście. Jeśli tego nie zrobi możemy z całą surowością nazwać go burakiem i nieokrzesanym chamem.
Kiedy mężczyzna płaci za kobietę jest to oznaką dobrego tonu, jego klasy. Oznacza, że ma gest i nie oszczędza na drobiazgach. Jest mężczyzną znającym zasady bon tonu. Czy powinien jednak płacić za nią zawsze? Czy mężczynę należy traktować jako bezterminowego sponsora? Moim zdaniem nie.
Jeśli uznać, jak napisałem wcześniej, że mężczyzna z klasą płaci na pierwszej randce, to po czym poznać, na tej samej randce, dziewczynę z klasą? Otóż po tym, że zaproponuję, że to ona zapłaci. Oczywiście, żaden pan, przy zdrowych zmysłach, jej na to nie pozwoli i deliktanie wypersfaduje ten pomysłz głowy, jednak bez wątpienia kobieta pozostawi tym po sobie dobre wrażenie. Można będzie wtedy wyczuć, że nie interesuje jej sponsoring, ani zasobność portfela drugiej strony, a coś zupełnie innego.
Na kolejnych randkach sprawa wygląda już inaczej. Moim zdaniem nie ma nic złego w tym, żeby na nich zdarzyło się także zapłacić za nas naszej partnerce.
W przypadku związków partnerzy mogą umówić się w kwestii płacenia za kolacje, lody, czy inne przyjemności. Można robić to zawsze wspólnie, albo na zmianę. Można również nie przywiązywać do tego aż tak drobiazgowej roli, ale mimo wszystko pamiętać, że druga strona nie drukuje banknotów 100 złotowych na domowej drukarce.
Drogie panie – wymagacie od mężczyzn klasy, obycia, dobrych manier. Postarajcie się także pokazywać je nam. Pokażcie, że zależy wam nie na pieniądzach, darmowym jedzeniu, drinkach, ale po prostu… na nas