Znowu zaczął się rok szkolny. Dla osób idących właśnie do liceum nie jest to on zwyczajny – czeka ich starcie z nową szkołą, nauczycielami, kolegami…
Chciałabym jednak poruszyć temat sprzed wakacji – wybór szkoły i klasy, w której chcą się uczyć. Zastanawiam się, czy ma sens podejmowanie takiej decyzji przez osoby 15-16 letnie. Nie chodzi mi o to, że te osoby są nieodpowiedzialne, ale o to, że nie zawsze w tym wieku człowiek wie już, co chce robić przez całe swoje życie.
Przeważnie wybór klasy (niezależnie czy to technikum, liceum profilowane czy ogólniak) daje już nam kierunek, w jakim będziemy się dalej rozwijać, jakie studia wybierzemy. I tu zaczynają się schody, bo często dopiero w 2. albo 3. klasie zaczynamy naprawdę myśleć, co z nami później będzie.
Znam kilka osób, które maja ten problem: moja koleżanka z klasy biologiczno-chemicznej właśnie w 2. klasie doszła do wniosku, że chciałaby studiować prawo – a na ten kierunek biologia i chemia, których do tej pory uczyła się jako rozszerzonych, wcale nie są brane pod uwagę – trzeba zdać maturę z historii i wiedzy o społeczeństwie. Dziewczyna nie wie, co zrobić, bo nie chce zmieniać klasy, a równoległa nauka biologii, chemii, historii i wos-u w trybie rozszerzonym wydaje się bezsensowna. Znam też odwrotną sytuację: koleżanka z klasy humanistycznej w 3. klasie zadecydowała, że będzie zdawać maturę z… biologii i z chemii!
Obydwie zgodnie twierdzą, że wybór „kierunku” już na koniec gimnazjum jest bardzo ryzykowny, bo często okazuje się on pomyłką. Oczywiście – zdarzają się osoby, które dokładnie wiedzą, czego chcą już w wieku 15 lat, a nawet wcześniej. Oczywiście – istnieją klasy ogólne, gdzie dopiero w 2. klasie wybiera się przedmioty rozszerzone… Ale skoro ludzie z ogólniaków maja takie problemy, to co ma powiedzieć uczeń, np. technikum mechanicznego, który dochodzi do wniosku, że chce iść na prawo albo medycynę?