Koleopterologia – trudna nazwa, fascynująca nauka

Pierwszy raz zetknąłem się z tą nazwą 2 lata temu. Wielu z was nie ma pojęcia, co to jest, a jeszcze większa liczba ludzi nie wie w ogóle o istnieniu takiego słowa. Czym ona jest?

Słowo koleopterologia wzięło się do łacińskiej nazwy Coleoptera oznaczającej nic innego jak…chrząszcze. Tak, te pospolite robaczki, które rozdeptujemy biegając latem po podwórku, chodząc po mieście, wygrzewając się na basenie…

Czym jest Koleopterologia? Jest to dział etymologii (nauki o owadach) zajmujący się wyłącznie jedną grupą: właśnie chrząszczami. Mało popularna, szczególnie wśród młodzieży nauka, w końcu większości z Was na sam dźwięk słowa chrząszcze przychodzą na myśl oślizgłe, obrzydliwe karaluchy i inne robale wypełzające ni stąd ni zowąd zza kanapy, kredensu, łóżka… Ale czy naprawdę te wszystkie „robale” są tak obrzydliwe jak nam się kojarzą? Czy naprawdę koleopterologia jest nauka tak niewdzięczną, że nie warto poświęcić jej kilku słów? Ja jestem zdania, że nie, stąd też postanowiłem poświęcić ten artykuł tejże nauce a zarazem mojemu wielkiemu hobby.

Niegdyś podzielałem zdanie większości: „Robale? A feee, mnie to nie interesuje! Wiem o nich tylko to, że są okropne i trzeba je zabijać”. Dopiero 2 lata temu pewna bliska mi osoba zmieniła nieco mój pogląd na te stworzonka. A zaczęło się to w prozaiczny sposób: byliśmy na spacerze i znaleźliśmy niezwykle kolorowego chrząszcza. Marta złapała go do pudełeczka i zaniosła do domu. Znalazła w internecie zdjęcie podobnego owada i poczytała o nim. I co się okazało? Co ciekawe zaczęło nas to fascynować. Chwytaliśmy do pudełek coraz to nowe okazy, hodowaliśmy je, obserwowaliśmy ich zachowania, przeglądaliśmy specjalistyczna literaturę. I okazało się, że chrząszcze potrafią być naprawdę fascynującymi owadami. Czy wiecie, że niektóre są niezwykle pożyteczne? Np. bardzo popularny, szczególnie w naszym kraju Biegacz Skórzasty, ogromny (jak na nasze warunki) 5-centymetrowy chrząszcz z rodziny biegaczowatych. Co w nim pożytecznego? Mianowicie to, że żywi się larwami i dorosłymi okazami stonki ziemniaczanej Przed laty rolnicy uprawiający ziemniaki chwytali ich całe krocie i wypuszczali na pole. Po tygodniu, dwóch pole było czyste od stonki ziemniaczanej.

Rozróżnia się kilka rodzin chrząszczy: bogatkowate (np. biedronka siedmiokropka), biegaczowate (np. wspomniany biegacz skórzasty), kózkowate (piękna Rosalia alpina czy też równie wspaniały i okazały Lamia textor), ryjkowcowate (przesympatyczny Liparus glabrirostris) i jeszcze kilka innych. Samych kózkowatych jest w Polsce ponad 200 tysięcy gatunków i odmian, z czego opisano zaledwie 192 tysiące. Istnieje duża szansa, że chrząszcz, którego właśnie rozdeptaliście to jeden z nieopisanych jeszcze naukowo gatunków. Czy to nie fascynujące? A wiecie, że bardzo popularny w lasach i terenach zadrzewionych niebieski, połyskujący chrząszcz nazywany żukiem leśnym potrafi… śpiewać? Metodą na odstraszanie potencjalnego napastnika u tego gatunku jest pocieranie o siebie żuwaczkami, w efekcie rozlega się ciekawy dźwięk, przypominający chrzęst, wystarczy złapać żuczka, i przyłożyć go do ucha. Jest zupełnie niegroźny dla nas, ludzi, żywi się roślinami, głównie mchem i ściółką leśną, ale potrafi być piękny. Połyskuje metalicznie niebiesko, znane są też egzemplarze z zielonym podbrzuszem, jednak bardzo rzadkie.

Inną ciekawostką jest największy chrząszcz świata: titanus giganteus. Ma do 17 cm długości i jest świetnym lotnikiem. Wyobrażacie sobie takiego ogromnego owada przelatującego nad waszymi głowami? Ale bez obaw, chrząszcz te występuje tylko na Madagaskarze a do tego wśród tubylców uchodzi za przysmak, jest na wyginięciu. Jeden osobnik waży 100g tyle, co porcja frytek. Miejscowi łapią je i przyrządzają na patelni jak kotlety. Podobno są całkiem dobre, ale świadomość spożywania chrząszcza skutecznie odstraszy niejednego turystę.

Chrząszcze to naprawdę fascynujące owady. Prawdziwą gratką jest będąca pod ścisła ochroną w Polsce Nadobnica Alpejska (Rosalia Alpina). Prześliczny, czarno-turkusowy chrząszcz z rodziny kózkowatych. Ma przepiękne, dwukolorowe czułka, które długością przekraczają długość ciała całego owada o jedną trzecią. Nadobnica osiąga wielkość do 5,5 cm. Nadobnice są strasznie płochliwe, a do tego występują jedynie na wysokości powyżej 1000 m n.p.m., a więc w wyższych partiach gór. W Polsce niezmiernie rzadko spotykane, na wyginięciu. Spotkać je można w pobliżu buczyn, tam lubią składać jaja, a w pniach buków dojrzewają i przepoczwarzają się larwy nadobnic.

Mógłbym tak wymieniać bez końca, gatunków chrząszczy wystarczy na kilka lat pisania, ale nie o to tutaj chodzi. Ten artykuł ma na celu przekonanie przynajmniej części z was, że nie każdy owad jest obrzydliwy. Ma na celu obalenie mitów o niektórych owadach (np. popularny, unikany przez dzieci chrząszcz nazywany doktorem, rzekomo uszkadzający bębenki w uszach – bzdura; owad ten żywi się pyłkiem kwiatów, głównie mniszkiem lekarskim i nie stanowi żadnego zagrożenia dla człowieka). Może przynajmniej część z Was po przeczytaniu tego artykułu zastanowi się dwa razy zanim położy ciężki but na delikatnym owadzie lub nim ucieknie z krzykiem do telefonu wzywając specjalistę od dezynsekcji widząc malutkiego lesza truskawczaka na ścianie sypialni… Jeśli zobaczycie jakiegoś chrząszcza i będziecie w stanie go ominąć, nie zabijacie go celowo. On nie jest groźny. W Polsce nie ma żadnego gatunku chrząszczy stanowiącego zagrożenie dla człowieka. Nie każdy lubi brzęczące w maju chrabąszcze, nikt nie znosi karaluchów na ścianie, ale zadeptywanie przebiegającego rozpaczliwie z jednej części trawnika na drugą wielkiego biegacza to barbarzyństwo.

Chrząszcze stanowią bardzo ważne ogniwo w ekosystemie. Stanowią pokarm dla setek ptaków, ssaków i innych zwierząt. Większość jest pożyteczna poprzez podtrzymywanie równowagi ekologicznej pomiędzy światem zwierząt i roślin. Poczytajcie, pooglądajcie ilustracje w internecie czy w książkach. Przekonacie się, że nie taki diabeł straszny. Dziś wiem o chrząszczach już sporo i widząc jakiegoś na ulicy uśmiecham się. Przypominają mi się stare dobre czasy, gdy biegałem po łąkach zaglądając pod każdy kamień czy zwalone drzewo w poszukiwaniu ciekawego egzemplarza. Czasem się udawało coś ciekawego znaleźć, czasem nie. Ale jakież to było fascynujące! Polecam to i Wam! Polecam gorąco! Zostańcie koleopterologami, to nic trudnego. Wystarczy trochę pasji i literatura. W naturze osobników do badań i obserwacji nie zabraknie wam do końca życia.

I tym optymistycznym akcentem kończę niniejszy artykuł. Mam nadzieję, że przekonałem, choć część z Was choćby do zmiany zdania z „obrzydliwe robale” na słodkie robaczki.

Jeśli kogoś interesuje ten temat bliżej, zapraszam do rozmowy. Chętnie podzielę się własną wiedzą i doświadczeniem w tym zakresie.

Możliwość komentowania została wyłączona.